Ratusz
łaskawy dla dawnego towarzysza
Dominika Dziobkowska, Jan Fusiecki
02-02-2006
Przeszło
6-hektarowy teren klubu sportowego Olimpia na Woli przez machinacje prezesa
stał się własnością prywatnej spółki. Ratusz przyglądał się bezczynnie
kontrowersyjnym transakcjom, a w ostatnim dniu urzędowania Lecha
Kaczyńskiego wydał korzystne dla inwestora warunki zabudowy
Wyceniany
na minimum 60 mln zł teren Olimpii należy już do
prywatnej spółki Insbud-Olimpia, której większościowym udziałowcem jest
Mieczysław Maliszewski, wieloletni szef firmy budowlanej Insbud.
Ustaliliśmy, że Insbud nie zapłacił wiele za atrakcyjną działkę. Zawiązał
spółkę z klubem Olimpia, wnosząc udziały wycenione na 5,2 mln zł. Potem klub
zadłużył się w Insbudzie. Ostatecznie należąca do Maliszewskiego spółka
Insbud-Olimpia dopłaciła 3,4 mln zł i objęła wszystkie udziały. Dziś jest
jedyną właścicielką ogromnego terenu.
Obaj partnerzy Mieczysław Maliszewski i Marian Parchowski mówią zgodnie, że
działali dla dobra klubu. Insbud miał rzekomo sponsorować działalność
sportową, zobowiązał się do budowy nowych trybun i boiska. Jednak z
dokumentów wynika, że podupadła Olimpia nie ma już żadnego majątku, a
zobowiązania Insbudu będą trudne do wyegzekwowania.
Nie po raz pierwszy instytucja publiczna, jakim jest klub sportowy, pozbywa
się w ten sposób cennego majątku. Powoływanie spółek inwestycyjnych, do
których miasto wnosiło grunt tzw. aportem, ostro krytykowała ekipa Lecha
Kaczyńskiego w czasie, gdy był on prezydentem Warszawy.
Jego urzędnicy zwracali uwagę, że w ten sposób omija się przetargi. Kilka
spraw, w których miasto wniosło aportem grunt do spółki inwestycyjnej,
kontrolerzy ratusza skierowali do prokuratury. Uznali, że miasto straciło na
zbyt niskiej wycenie gruntów i winni urzędnicy powinni ponieść karę.
Sprawa Olimpii jest podobna - biorąc pod uwagę cenę terenu, Insbud zapłacił
skandalicznie mało. Nie było mowy o jakimkolwiek przetargu czy konkursie.
Zdaniem pytanych przez nas prawników działalność prezesa Parchowskiego może
być uznana za przestępstwo zagrożone karą do pięciu lat więzienia.
Jednak ratusz Lecha Kaczyńskiego nie skontrolował transakcji na Olimpii.
Ostatecznie poszedł Insbudowi-Olimpii na rękę, dając jej korzystne warunki
zabudowy (przewidują budowę nawet 15-piętrowych bloków).
Można podejrzewać, że pomogły znajomości Mariana Parchowskiego, dzisiejszego
prezesa Olimpii, w przeszłości działacza zarządu krajowego PC i jednego z
założycieli spółki Telegraf, która miała być zapleczem gospodarczym PC.
Ostatnia decyzja za prezydentury Lecha Kaczyńskiego
Lech Kaczyński zrzekł się warszawskiej prezydentury 22 grudnia. Tego samego
dnia spółka Insbud-Olimpia dostała od naczelnego architekta Warszawy Michała
Borowskiego tzw. warunki zabudowy pozwalające na budowę osiedla na terenie
klubu. - Chcemy tu zbudować osiedle na blisko 800 mieszkań - mówi Julita
Ejsmont, prezes Insbud-Olimpii.
Miała być zieleń
W studium zagospodarowania miasta teren Olimpii miał być obszarem zielonym.
W ciągu ostatnich lat dzielnica Wola wydała ok. 10 mln zł na modernizację
sąsiadującego z terenem klubu parku Moczydło. Miasto przygotowuje plan
zagospodarowania przestrzennego dla tego terenu. Dzięki temu biuro
naczelnego architekta mogło się wstrzymać z decyzją. Ale tak się nie stało.
Z decyzji urzędu miasta cieszy się Marian Parchowski, prezes Wolskiego
Robotniczego Klubu Sportowego "Olimpia" oraz jego biznesowy partner
Mieczysław Maliszewski, główny udziałowiec firmy budowlanej Insbud Warszawa.
Dzięki korzystnym warunkom będą mogli wreszcie zrealizować swoje biznesowe
plany - zabudować zielone tereny klubu sportowego.
W wyniku kilku transakcji teren Olimpii stał się w całości własnością spółki
Insbud-Olimpia, w której większościowe udziały ma prezes Maliszewski. Szefem
zarządu jest jego córka Julita Ejsmont.
Majątek Olimpii przechodził do rąk Maliszewskiego stopniowo. Pod koniec lat
90. klub sportowy Olimpia i Insbud Warszawa zawiązały Insbud-Olimpię.
Aportem klubu było prawo do 6,6-hektarowego terenu wycenionego w umowie
spółki na zaledwie 1 mln zł. Zdaniem ekspertów z Emmerson Nieruchomości
teren Olimpii ma wartość co najmniej 60 mln zł.
Po zawiązaniu Insbud-Olimpii klub stopniowo zadłużał się w Insbudzie
Warszawa i za zwolnienie z kilkumilionowego długu zrzekł się praw do gruntu.
Teraz Olimpia nie ma nic. Za to płaci rocznie ok. 150 tys. zł za użytkowanie
terenu, którego nie jest już właścicielem. Udziałowcami spółki posiadającej
ponad 6 ha atrakcyjnego gruntu jest Insbud Warszawa i Mieczysław
Maliszewski.
Trybuny za bramkami
Marian Parchowski przyjmuje nas w swoim gabinecie na terenie Olimpii. Obok
portretu marszałka Piłsudskiego wisi kalendarz z damą w negliżu. Na regale
butelki z wysokoprocentowym alkoholem: pusta i pełna.
Dlaczego grunt klubu wyceniono w umowie spółki Insbud-Olimpia tak nisko?
Tego prezes klubu nie pamięta. Zapewnia, że Insbud Warszawa dotował sportową
działalność Olimpii. Jak dużymi kwotami? Tego też dokładnie nie wie.
Mówi, że firma sfinansowała budowę trybun przy boisku piłkarskim. Jednak
zbudowano je w dziwaczny sposób. Zamiast wzdłuż boiska wyrosły tylko za
bramkami. Kosztowały ok. 1,5 mln zł. - Z końca boiska niewiele widać.
Chodziło o to, aby nie zabudowywać terenu przeznaczonego na inwestycje -
mówi wolska radna.
- Mamy
wewnętrzną umowę z Insbud-Olimpią. W przyszłości obiecali wybudować
pozostałe trybuny i wymienić murawę - zapewnia prezes Parchowski. W sądzie
rejestrowym nie ma śladu takiej umowy. A co stanie się z klubem, jeśli np.
Insbud-Olimpia nie wywiąże się z umowy lub zbankrutuje? - No, będzie klapa,
teren już nie jest nasz - przyznaje prezes Olimpii.
Mieczysław Maliszewski również nie pamięta kwot, jakie łożył na Olimpię. Z
uzyskanych warunków zabudowy jest zadowolony. - To otwiera nam drogę do
inwestycji - cieszy się prezes Maliszewski. Wprawdzie prezes nie ma na to
wystarczających pieniędzy, ale już szuka strategicznego partnera.
Znajomości i wytarte ścieżki
Spółka Insbud-Olimpia od połowy lat 90. mogła liczyć na przychylność władz.
W zarządzie klubu działał Paweł Bujalski, b. wysoki urzędnik gminy Centrum,
bliski współpracownik Pawła Piskorskiego (PO), b. prezydenta Warszawy. Gdy w
czerwcu 1998 r. Bujalskiego wybrano na zastępcę prezesa Olimpii, poszerzono
możliwości działania klubu. Odtąd zarząd mógł powoływać spółki, które miały
finansować działalność sportową.
Prezes Parchowski działał we władzach PC. Potem udzielał się w RS AWS. Razem
z Maciejem Zalewskim (odsiaduje wyrok za to, że jako szef Biura
Bezpieczeństwa Narodowego zażądał łapówki od szefów Art-B) zakładał spółkę
Telegraf, która miała być zapleczem gospodarczym PC. Państwowe firmy
wpompowały w nią miliony złotych. Co się stało z pieniędzmi? Tego dotąd nie
wyjaśniono. Zalewski jest wciąż szeregowym działaczem klubu Olimpia
W 1998 r. do zarządu Olimpii dostał się Jerzy Wielgus, szef mazowieckiej "S"
i wpływowy warszawski radny. Ostatnio Wielgus ściśle współpracował z PiS. W
ub.r. w zamian za poparcie absolutorium Lecha Kaczyńskiego dostał wysokie
miejsce na liście kandydatów PiS do Sejmu.
Z Zalewskim, Parchowskim i Bujalskim przyjaźnił się Andrzej Urbański, były
zastępca Lecha Kaczyńskiego w warszawskim ratuszu, dziś szef kancelarii
prezydenta RP. Wszyscy byli liderami podziemnych Grup Politycznych "Wola".
Kontakty z solidarnościowej działalności przetrwały próbę czasu. Nie jest
tajemnicą, że minister Urbański pojawiał się na corocznych spotkaniach
wigilijnych klubu Olimpia, które organizował Parchowski.
- Przestałem tam przyjeżdżać kiedy zostałem wiceprezydentem [w 2002 r. -
red.] - tłumaczy się Andrzej Urbański i zarzeka się, że o planach
inwestycyjnych kolegi nic nie wiedział.
Wytarte ścieżki do władz miasta miał też Insbud Warszawa. Na początku lat
90. ta firma budowała domy przy Łuckiej i Żelaznej dla Dembudu - spółdzielni
zarządzanej i zamieszkanej przez elitę warszawskiej PO.
Pomogły przyjaźnie?
Dlaczego urząd Lecha Kaczyńskiego poszedł Insbud-Olimpii rękę: dał liberalne
warunki zabudowy, choć wcześniej w studium zagospodarowania przestrzennego
przewidziano tam tylko tereny rekreacyjno-sportowe?
- Na podstawie analizy materiałów moi urzędnicy przychylili się do prośby
właściciela gruntu. Moje biuro zgodziło się na bloki w tym miejscu. W
Warszawie wciąż jest za mało mieszkań - tłumaczy Michał Borowski, naczelny
architekt Warszawy. Dlaczego przystał na tak dużą inwestycję tuż przy parku
Moczydło? - Do parku jest 150 m, to bardzo daleko - przekonuje Borowski.
Przyszli mieszkańcy oprócz pięknych widoków na park będą mieli też stację
metra, bo szczęśliwie dla nich niedawno zmieniono trasę drugiej linii.
Dokładnie przy planowanym osiedlu będzie przystanek podziemnej kolejki.
Nie można oprzeć się wrażeniu, że ratusz patrzył przez palce na interesy
Mariana Parchowskiego i Mieczysława Maliszewskiego. W kilku podobnych
sytuacjach, gdy gmina wnosiła do spółki inwestycyjnej grunt aportem,
urzędnicy Lecha Kaczyńskiego dopatrzyli się przestępstwa i skierowali sprawę
do prokuratury. Tak do prokuratury trafiła sprawa Złotych Tarasów oraz
inwestycji Sedeco przy ul. Miedzianej.
W działaniach prezesa Parchowskiego również można doszukiwać się
niegospodarności i przestępstwa gospodarczego. Najwyraźniej działał na
szkodę klubu, godząc się, aby jego ogromny majątek przejęła za niewielkie
pieniądze prywatna spółka.
Między sprawami skierowanymi przez ratusz do prokuratury a sprawą Olimpii
jest jednak zasadnicza różnica. W sprawach, które kontrolerzy Lecha
Kaczyńskiego skierowali do prokuratury, oskarżonymi są urzędnicy z
rekomendacji PO lub SLD. Olimpią zaś rządzi człowiek zaprzyjaźniony z
elitami PiS.